„Technologie oparte na wiedzy mogą wyjść na zdrowie” – rozmowa z Profesorem Michałem Nowickim

„Technologie oparte na wiedzy mogą wyjść na zdrowie” – rozmowa z Profesorem Michałem Nowickim

Zapraszamy na rozmowę z prof. dr. hab. Michałem Nowickim, Prorektorem ds. Nauki i Współpracy z Zagranicą Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, w której poruszane są zagadnienia związane z wykorzystaniem nowoczesnych technologii ICT w różnorodnych kontekstach związanych ze zdrowiem i medycyną.

Rozmawia Magdalena Baranowska-Szczepańska.

M.B-S.: Nowoczesne technologie w medycynie przynoszą wiele korzyści zarówno pacjentom, jak i pracownikom służby zdrowia. W jaki sposób program studiów medycznych nadąża za tymi zmianami i unowocześnieniami?

Prof. dr hab. Michał Nowicki: Program studiów medycznych jest programem regulowanym. Oznacza to, że Minister Zdrowia w swoich rozporządzeniach przedstawia nie tylko standardy kształcenia w zawodach medycznych, lecz także określa ich ramy czasowe oraz minimalne treści programowe, które powinny się w nich zawierać. Tym samym w programie studiów medycznych znajduje się wiele miejsca na wdrażanie programów autorskich odpowiadających silnym stronom poszczególnych szkół kształcących studentów w zawodach medycznych. Z drugiej strony należy pamiętać o tym, że w przypadku samego tylko kierunku lekarskiego, w perspektywie ostatnich 10 lat, Ministerstwo Zdrowia podwoiło liczbę miejsc, na których mogą studiować adepci sztuki lekarskiej. Doskonale wiemy, że w tym czasie nie podwoiła się liczba szpitali klinicznych, w których swoją wiedzę, kompetencje oraz umiejętności mogą rozwijać studenci w zawodach medycznych. Najlepszą sytuacją byłaby taka, w której jeden nauczyciel akademicki, w domyśle lekarz, miałby pod swoją opieką grupę studencką składającą się z nie więcej niż 3 studentów. Wówczas bardzo realne staje się prowadzenie zajęć w taki sposób, że studenci zostają wdrażani – stosownie do wiedzy ich nauczyciela – w najnowsze technologie medyczne. Tymczasem, w chwili obecnej, na finiszu są prace nad kolejnym rozporządzeniem Ministra Zdrowia, w którym dopuszcza się możliwość prowadzenia zajęć klinicznych w nawet ośmioosobowych grupach. A to oznacza realny kłopot z nadążaniem za zmianami w medycynie w codziennym kształceniu.

W sukurs przychodzą ośrodki symulacji medycznej oraz technologie telekomunikacyjne. To dzięki nim studenci mogą z jednej strony ćwiczyć swoje umiejętności w ściśle
kontrolowanych (choć symulowanych) warunkach quasi klinicznych klinicznych, a z drugiej towarzyszyć lekarzowi w jego codziennej pracy poprzez zdalny dostęp do danych obrazowych, wyników badań oraz treści konsultacji. A zatem, na tyle, na ile pozwalają nam warunki, również i treści programowe zawarte w kształceniu medyków nadążają za innowacjami w medycynie. Pamiętajmy również o tym, że studiując na uniwersytecie medycznym, mając dostęp do nauczycieli akademickich, którzy w znakomitej większości są również aktywnymi naukowcami, studenci na bieżąco są informowani o nowinkach terapeutycznych, nowych protokołach diagnostycznych czy współczesnych oczekiwaniach dotyczących profilaktyki chorób cywilizacyjnych.

M.B-S.: Sztuczna inteligencja, telemedycyna czy narzędzia do monitorowania zdrowia sprawiają, że pacjenci mogą być szybciej diagnozowani i skuteczniej leczeni. Porozmawiajmy zatem o przykładach transdyscyplinarnych badań nad rozwojem i wykorzystaniem nowoczesnych technologii w codziennej pracy lekarza.

Prof. dr hab. Michał Nowicki: Wszystkie ww. narzędzia rzeczywiście umożliwiają przyspieszenie oraz zobiektywizowanie rozpoznania. Problem tkwi jednak w tym, że aby w pełni wykorzystać ich technologiczny potencjał, konieczny jest zupełnie nowy poziom współpracy między pacjentem a lekarzem. Przypomnijmy sobie sytuację jeszcze sprzed kilku lat. Wówczas w relacji pacjent – lekarz dominował bezpośredni kontakt. Wbrew pozorom to bardzo ważne w postawieniu diagnozy. Wyniki badań dodatkowych są niezwykle istotne, ale nie są one zbyt przydatne w sytuacji, gdy nie można od chorego zebrać wywiadu oraz wykonać przedmiotowego badania lekarskiego. Z tego powodu, gdybyśmy ciężar pierwszego rozpoznania chcieli przenieść do szeroko rozumianej wirtualnej rzeczywistości, najważniejszym wyzwaniem jest prowadzenie takich działań, zarówno naukowych, B+R, jak i edukacyjnych, w których nie tylko lekarz, ale i pacjent rozumie odpowiedzialność i zagrożenia płynące z wykorzystania nowoczesnych technologii. Inaczej ma się sprawa z zastosowaniem wspomnianych wyżej technologii w monitorowaniu stanu chorych już rozpoznanych lub w przypadku wykorzystywania ich w badaniach przesiewowych. W takim przypadku mnogość danych generowanych choćby przez różnego rodzaju sensory może być poprawnie zinterpretowana wyłącznie z wykorzystaniem narzędzi sztucznej inteligencji. Zatem interdyscyplinarność obecnie prowadzonych w tym zakresie prac B+R zasadza się w pierwszym rzędzie na translacji lekarskich doświadczeń i umiejętności do algorytmów zaszywanych w specjalistycznym oprogramowaniu. Na tym tle nasz poznański ośrodek może się pochwalić w pierwszym rzędzie pracami zmierzającymi do poszerzania usług rozpoznawania zmian patologicznych w różnego rodzaju wynikach badań radiologicznych.

M.B-S.: Rewolucja technologiczna w branży medycznej to szansa dla społeczeństwa, ale jednocześnie nowy, istotny czynnik w podejmowaniu decyzji diagnostycznych. Czy lekarze są już dziś gotowi na głębokie przenikanie się wiedzy z technologią?

Prof. dr hab. Michał Nowicki: W dużej mierze zależy to od pokolenia lekarzy. Młodzi lekarze, którzy weszli do systemu ochrony zdrowia na przestrzeni ostatnich kilku lat, nie znają świata bez technologii. Dla nich przenikanie się wiedzy z technologią, użyteczność technologii czy ich głęboka sprawczość są naturalnym stanem rzeczy. Zupełnie inaczej ma się sprawa w przypadku pokolenia – umownie nazwijmy 50+. To grupa bardzo dobrych specjalistów, niezwykle doświadczonych, wyedukowanych w ostatnich latach czy dekadach XX wieku, którzy chcąc dotrzymać kroku postępowi technologicznemu, muszą wykonać zamierzony ruch w tym kierunku. Dla tego pokolenia, podobnie jak i dla mnie, przeniesienie życia do świata wirtualnego wymaga aktywnego wejścia w ten świat oraz dokształcenia. Nie wszyscy na ten skok są gotowi. Widać to choćby po sposobie wypisywania recept. Dla części lekarzy nadal głównym sposobem zapisania leku jest tradycyjna recepta papierowa. Wydawałoby się, że do skorzystania z tak wielkiego ułatwienia jak e-recepta nie trzeba nikogo namawiać. A jednak sytuacja jest odwrotna. Uważam, że można ten trend zmienić, ale, podobnie jak w przypadku tworzenia relacji pacjent – lekarz, tak i tutaj należy zainwestować w edukowanie dorosłych (tym razem lekarzy). Proszę zwrócić uwagę, że, paradoksalnie, wraz z rozwojem technologii musimy dbać o rozwój społeczny. Tylko tak możemy mówić o zrównoważonym rozwoju, który jeszcze do niedawna był raczej pustym hasłem.

M.B-S.: PCSS współpracuje od lat z Uniwersytetem Medycznym w zakresie rozwoju i zastosowania technologii w medycynie. Czy nowe dziedziny, jak np. obliczenia kwantowe, cyfrowe bliźniaki, są zdaniem Pana Profesora obszarem do wspólnego podejmowania kolejnych wyzwań?

Prof. dr hab. Michał Nowicki: Jak najbardziej. Jeżeli mamy zaufać technologii albo, idąc nawet krok dalej, w jakimś stopniu powierzyć jej nasze zdrowie i życie, musimy budować gospodarkę opartą na wiedzy. Uniwersytety w tej mierze, choć może nieco skostniałe, są dobrym partnerem dla przedsiębiorstw technologicznych. Po pierwsze, wyniki takich interdyscyplinarnych prac są w dużej mierze obiektywne, po drugie – oferują dostęp do wielu specjalistów, również przedstawicieli nauk ścisłych i  technicznych, którzy mogą pomagać w pokonywaniu nieprzewidzianych barier. Po trzecie, wreszcie, dla uniwersytetów to szansa na redefinicję trzeciej misji. Zauważmy, że klasyczna, mówimy – humboldtowska, koncepcja uniwersytetu się wyczerpuje. Uniwersytet o hierarchicznej strukturze koncentrujący się wyłącznie na szkoleniu przeddyplomowym oraz badaniach naukowych nie wytrzymuje konkurencji z jednostkami, które nastawione są na wywieranie wpływu w społeczeństwie, ekonomii i gospodarce. Tym samym współpraca z PCSS jest dla Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu nie tyle jedną z możliwości rozwoju, ale wręcz gwarantującym dalsze funkcjonowanie w przestrzeni publicznej tlenem.

Rozmowa dostępna jest także w Raporcie PCSS.