Nadciągają obliczeniowe chmury

Nadciągają obliczeniowe chmury

Nie ma dziś chyba na świecie osoby, która korzystałaby wyłącznie z jednego komputera. Jeden w pracy, drugi w domu, do tego laptop, który wszędzie nam towarzyszy oraz telefon komórkowy, posiadający wiele aplikacji, używanych dotąd wyłącznie w komputerach. I tutaj pojawia się problem – przenoszenia i dostępu do danych. Rozwiązaniem problemu może być cloud computing.

O tym, że zagadnienie „przetwarzania w chmurach” staje się coraz bardziej popularne, także poza hermetycznym światem IT, świadczyć może wiele publikacji popularno-naukowych, które pojawiły się w ostatnim czasie, kierowane do różnego typu odbiorców.

W dużym uproszczeniu cloud computing (przetwarzanie chmurowe) to przeniesienie danych z osobistych komputerów (PC) na serwery. Użytkownik, by uzyskać do nich dostęp, łączy się z nimi przez Internet. Karol Kloc („Gość Niedzielny”) porównał cloud computing do kobiecej torebki. To dzięki niej przedstawicielki płci pięknej mają przy sobie zawsze i wszędzie to, co niezbędne. Podobnie jest z cloud computingiem.

Skąd ta nazwa? Na wszystkich prezentacjach, wykładach, schematach czy diagramach Internet przedstawiany jest w postaci chmury. Stąd właśnie angielska nazwa, która oznacza „przetwarzanie danych w chmurze”. Sam pomysł na umieszczanie większości danych na serwerze jest stary jak komputery. Pierwotnie komputer był jednostką centralną, która wykonywała wszystkie obliczenia. Użytkownicy dysponowali jedynie monitorami i klawiaturami, by komunikować się z maszyną. W żadnym razie, jak zauważa Agnieszka Serafinowicz („PCLab.pl”), nie można jednak mówić tu o nowej technice: chmura łączy w umiejętny sposób już istniejące.

Z dobrodziejstw cloud computingu korzystają nie tylko duże firmy, ale także indywidualni użytkownicy Sieci. Przykład jaki podaje Kloc to portale społecznościowe. Dzięki nim możemy korespondować ze znajomymi, przechować na nich filmy czy zdjęcia. Jednak dane nie znajdują się fizycznie na naszych komputerach, ale na serwerach. Dzięki temu niezależnie od tego, czy jesteśmy akurat w domu, jedziemy tramwajem czy przebywamy na wakacjach, możemy z dowolnego komputera podłączonego do Internetu uzyskać dostęp do naszych danych.

Jakie jeszcze, prócz mobilności, zalety posiada cloud computing? Chmura danych jest atrakcyjna, zwłaszcza dla dużych firm czy międzynarodowych korporacji, bo umożliwia sprawniejsze i tańsze działanie. Jak przekonuje Karol Kloc, dzięki oparciu swojej działalności na chmurze, firma może zaoszczędzić niemałe pieniądze. Po pierwsze nie trzeba często wymieniać komputerów na nowsze, bo wszystkie wymagające operacje są wykonywane na serwerach. Można zmniejszyć liczbę zatrudnionych informatyków, dla których będzie w firmie mniej zadań. Nie będzie trzeba aktualizować oprogramowania na każdym komputerze osobno czy zajmować się panią Jadzią, która coś kliknęła i przez przypadek unieszkodliwiła swój PC. Po trzecie serwer (własny lub wynajęty od zewnętrznej firmy) będzie tańszy w utrzymaniu (mniejsze koszty energii elektrycznej czy oprogramowania) niż wiele zwykłych PC. Nie bez znaczenia jest też wspomniany już dostęp do danych z jakiegokolwiek komputera. Zamiast przesyłać w nieskończoność dokumenty pomiędzy pracownikami przez e-mail, kilka osób naraz może pracować na tym samym dokumencie, a porozumiewać się przez np. chat. Przykładem jest np. pakiet biurowy Googledocs, który działa w całości w chmurze. Cloud computing oznacza też niezawodność, bo to, czy dane będą dostępne, nie zależy już od komputera w naszym biurze. Będą zawsze dostępne, ponieważ serwery tworzy się tak, by problemy takie jak na przykład awaria jednego z dysków twardych czy awaria sieci elektrycznej nie paraliżowały ich działania.

Co zatem stoi na przeszkodzie, by rozwijać i rozpowszechniać cloud computing? Główną barierą utrudniającą jego rozwój jest prędkość i dostępność łączy internetowych. To nie problem wykonywać skomplikowane obliczenia na serwerach. Jednak przesyłanie olbrzymich ilości danych z naszego komputera na serwer i z powrotem przy okazji wykonywania tych obliczeń wymaga bardzo szybkiego łącza internetowego. Dziś większość ludzi nie dysponuje połączeniem na tyle szybkim, by udało się za pomocą cloud computingu np. montować materiał wideo czy grać w najnowsze gry.

Wiadomo jednak, że średnia prędkość Internetu rośnie tak szybko, że już niedługo powszechnie będzie dostępne połączenie o niewyobrażalnej dziś prędkości. Pojawia się jednak innym problemem, który może utrudnić rozwój cloud computingu. To poufność naszych danych. Nie wszystkie firmy (oraz zwykli użytkownicy) będą chciały powierzać swoje prywatne dane w ręce zewnętrznej firmy w obawie przed tym, że mogą się one dostać w ręce postronnych osób. Jak zauważa Kloc przeciętny człowiek niewiele ma do ukrycia, to w wypadku dużych firm w grę wchodzą informacje warte miliony.

Na koniec postawić można sobie najważniejsze pytanie – co można przenieść w chmurę? Odpowiedź jest w zasadzie prosta – wszystko. Poczynając od kolekcji naszych zdjęć po skompilowane programy. Systemy operacyjne przyszłości będą opierać się na cloud computingu. Najpopularniejszym systemem operacyjnym jest obecnie Windows. Następna jego edycja najprawdopodobniej automatycznie będzie archiwizowała ważne dane (np. dokumenty) na serwerach firmy. Jak słusznie zauważa Karol Kloc system prawie w całości oparty na cloud computingu opracowuje Google. Chrome OS, który pojawi się najprawdopodobniej na początku przyszłego roku, ma być w całości oparty na aplikacjach webowych (czyli działających w oknie przeglądarki internetowej). Także społeczność Linuxa opracowuje swój system działający w chmurze – wersję beta systemu Jolicloud można już dziś za darmo ściągnąć z internetu. W przyszłości coraz więcej osób będzie miało szybki i niezawodny dostęp do swoich danych – dlatego rozwiązania oparte na cloud computingu będą stawać się coraz popularniejsze.

źródło: http://pclab.pl/art44389-2.html
oraz http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=2&kolej=0&art=1296384564&dzi=1105487753&katg=